czwartek, 12 września 2013

Rozdział 3

Rozdział 3

Po wejściu do pokoju, od razu opadłam na łóżko.  Byłam potwornie zmęczona. Jednak postanowiłam się wykąpać. Ciepłe strumienie wody zmywały ze mnie trudy przebytego dnia. Po prysznicu poczułam się o wiele lepiej i nie chciało mi się spać. Ale to pewnie dlatego, że w czasie kąpieli przez przypadek przekręciłam kurek i poleciała lodowata woda. Zadrżałam na to wspomnienie i wyciągnęłam z walizki piżamę. Będę musiała się jeszcze rozpakować. Szybko się przebrałam i położyłam pod kołdrę. Na kolana wzięłam laptopa i modliłam się o to, żeby było Wi-Fi. Jakaż była moja radość, gdy okazało się, że mogłam korzystać z internetu. Jednak szczęście zniknęło wraz z przyjściem myśli, że przecież nie mam do kogo napisać. Siedziałam tak chwilę na łóżku, gdy ciszę przerwał odgłos przychodzącej wiadomości.

Od Harry:
Słodkich snów xx Harry
P.S. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem…

Na widniejące w SMS’ie słowa uśmiechnęłam się do siebie. Długo zastanawiałam się co odpisać, nie byłam pewna jego reakcji, ale w końcu napisałam mu tak:

Do Harry:
Nie, nie obudziłeś mnie…
P.S. Teraz już wiem, że moje dzisiejsze sny będą słodkie :*

Od Harry:
To dobrze. A co do tych snów to podejrzewam, iż moje również będą słodkie. Spodziewam się nawet kto w nich będzie. [If U know what I mean :*]

Do Harry:
Jesteśmy TYLKO przyjaciółmi, więc to na pewno nie będę ja…

Od Harry:
A kto powiedział, że nie może mi się śnić przyjaciółka??? Przecież nie miałem na myśli nic niestosownego :p. Panno Imbriel! Nie spodziewałem się u Pani takich myśli…

Do Harry:
Ty już lepiej idź spać. Pogadamy jutro… chyba.

Od Harry:
Co oznacza to ”chyba”??

Do Harry:
Oznacza, iż spotkanie jest możliwe, ale najprawdopodobniej się nie odbędzie :P Przynajmniej taka jest moja interpretacja.

Od Harry:
Jestem pewny, że jutro się spotkamy. Już ja o to zadbam ^-^

Do Harry:
Zobaczymy, zobaczymy. Idź spać, albo przynajmniej nie wysyłaj już nic do mnie, bo idę spać.

Od Harry:
No to jeszcze raz, słodkich snów :*

Nie miałam zamiaru odpisywać, więc odłożyłam telefon na półkę i zaczęłam rozmyślać o minionym dniu. W pewnym momencie zorientowałam się, że Harry ewidentnie ze mną flirtował. ”Przecież on jest światową gwiazdą.”, skarciłam się w myślach. Byłam zdziwiona, że Harry się mną interesował. Chociaż Harry znany był z tego, że ze wszystkimi flirtuje i nie należy tego brać na poważnie. Ja jednak zawsze byłam ufna i przyjmowałam wszystko takie, jakie było, doszukując się optymistycznego, głębszego sensu. Zawsze byłam na siebie zła, że tak łatwo przywiązuję się do ludzi. Jednak Harry był inny. Taka miałam nadzieję. Jednak postanowiłam, że Styles nie flirtuje ze mną na poważnie, a nawet jeśli, to ja nie jestem gotowa na poważny związek. Odepchnęłam od siebie wszystkie myśli i próbowałam zasnąć. Już zasypiałam, gdy z tego błogostanu wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Znowu. Kto o tak późnej porze do mnie pisał? Była już 23:14 i naprawdę nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Niechętnie sięgnęłam po telefon i spojrzałam na ekran.

Od Harry:
Dlaczego nie odpisujesz? Coś się stało?

Do Harry:
Tak, stało się. Próbowałam zasnąć, a ty skutecznie mi to uniemożliwiłeś. A teraz wybacz, ale mam zamiar się wyspać.

Od Harry:
Przepraszam… Po prostu się przestraszyłem, bo nie odpisałaś.

Do Harry:
To już się nie martw. Poza tym ktoś przecież musi zakończyć rozmowę. Tym razem też będę to ja. Już nic nie pisz. Proszę. A teraz idź spać, skoro chcesz ze mną jutro rozmawiać. Jeśli coś jeszcze do mnie teraz napiszesz, to przysięgam, że więcej się do Ciebie nie odezwę.

Na szczęście Harold nie odpisał, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Byłam pewna, że nie dałabym rady się do niego nie odzywać. Ucieszyło mnie to, że nie będę musiała pokazywać mu, jak słaba  byłam. Nie potrafiłam się gniewać. Zawsze wybaczałam. Było to moją największą słabością i nie potrafiłam z nią walczyć. Właśnie dlatego uciekłam. Zalała mnie fala wspomnień. O ojcu, mamie, Maxie. Odsunęłam od siebie nieprzyjemne myśli i zasnęłam.

#################################################################################

Byłam w lesie. Zewsząd ogarniała mnie ciemność.
- Odnajdę Cię – usłyszałam głos. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było. – Nigdy przede mną nie uciekniesz – powiedział nieznajomy. Jednak po kilku chwilach zorientowałam się, że znam ten głos. To był Max.
Już po chwili usłyszałam kroki. Ktoś się do mnie zbliżał. A ja, sparaliżowana strachem, nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Zobaczyłam ruch przede mną, a potem spomiędzy krzaków wyłonił się mój ojciec. Jak to możliwe? Przecież go nie słyszałam. Jednak zanim zdążyłam to przeanalizować, za tatą pojawiła się osoba, której głos wciąż dźwięczał mi w uszach – Max.
Ale jak? Jak oni mnie znaleźli? I dlaczego są razem? Miałam mętlik w głowie, a mężczyźni byli coraz bliżej.
- I po co uciekałaś? – odezwał się ojciec – Przecież nie było ci ze mną źle. Zasłużyłaś na wszystko co ci zrobiłem. Byłaś niegrzeczna. Wszystko niszczyłaś i nie potrafiłaś się poprawić. Nie możesz mieć mi tego za złe.
Po słowach taty wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie z ogromną siłą. Przypomniałam sobie o wszystkich nieprzespanych, pełnych żalu, smutku i bólu nocach. O rzeczach, do których wstyd mi było się przyznać. Czułam do siebie wstręt i gdy w końcu powoli zaczynałam zapominać, coś musiało mi o tym przypomnieć. Nikt nigdy się nie dowiedział, że oprócz bicia i poniżania, byłam również gwałcona. Głównie przez ojca, ale zdarzało się, że Max również to robił. To był mój najgłębiej skrywany sekret. Nie chciałam, by inni patrzyli na mnie przez pryzmat tych wydarzeń. Po części dlatego, że się ich wstydziłam, a po części dlatego, iż nie chciałam by ludzie się nade mną litowali. Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka:
- Teraz musisz zapłacić za tą ucieczkę – powiedział i zaczął do mnie podchodzić. – Trochę się zabawimy – oznajmił, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
-Nie. Proszę, nie rób tego. Nie, nie, nie, nie. Błagam – zaczęłam krzyczeć i szlochać.
- Zamknij się – krzykną zbliżając się. - Musisz się nauczyć, że mnie się nie zostawia. Rozumiesz? Teraz dam ci lekcję, której nie zapomnisz do końca życia – ostatnie słowa wypowiedział szeptem do mojego ucha. Złapał mnie za nadgarstki, a ja zaczęłam się wyrywać. To była ostatnia okazja na ucieczkę. Biegiem ruszyłam przed siebie, jednak nie dane było mi się oddalić, ponieważ już po chwili czułam pod sobą twarde podłoże.

#################################################################################


Otworzyłam oczy i zrozumiałam, że to wszystko było tylko snem. Byłam cała zlana potem, a na dodatek leżałam na podłodze. Podniosłam się i spojrzałam na ekran telefonu. 6:57. Nie warto już się kłaść. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Nigdy nie miałam tego typu koszmarów. Dlaczego musiały pojawić się akurat teraz? Kiedy wszystko zaczynało się powoli układać. Z braku lepszego zajęcia postanowiłam się zdrzemnąć. 

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 2, cz.2

ROZDZIAŁ 2, cz.2

Szliśmy w milczeniu obserwując krajobraz, który nas otaczał. Usiedliśmy na ławce i wpatrywaliśmy się w mały staw. Nagle Harry spytał:
- Czemu tu przyleciałaś? Przecież na pewno masz w Polsce jakąś rodzinę czy przyjaciół – powiedział, po czym zobaczył na mojej twarzy ból mieszający się ze smutkiem.
- Powiedziałem coś nie tak? – spytał niepewnie Styles.
- Nie, nie. To nic takiego – powiedziałam, ukradkiem ocierając łzy – po prostu coś mi wpadło do oka.
- Aha – odrzekł nieco już spokojniejszy chłopak. – No i co z tym powodem wyjazdu?
Poczułam się niezręcznie. Nigdy nikomu nie opowiadałam o moich problemach, ale nie mogłam już dłużej dusić tego w sobie. Mimo, iż znałam Harrego tylko kilka dni, to czułam się z nim tak, jak gdybym była jego przyjaciółką od dzieciństwa.
- No, chodzi o to, że – zaczęłam, ale do moich oczu napłynęły kolejne, niechciane łzy. Poczułam ciepłe dłonie ocierające moją twarz.
- Przepraszam, jeśli moim pytaniem sprawiłem ci ból – powiedział z wyczuwalną skruchą w głosie. – Nie musisz mi się zwierzać. Po prostu… - nie zdążył dokończyć, ponieważ mu przerwałam.
- Ale ja chcę ci wszystko powiedzieć – powiedziałam, po czym spojrzałam na chłopaka i rozpoczęłam swój monolog. – Gdy maiłam pięć lat moja mama odeszła. Mówiąc to, mam na myśli, że zostawiła mnie samą z ojcem. Tata nigdy nie chciał mieć dzieci, więc bałam się jego reakcji, bałam się, że mnie zostawi. Tak się jednak nie stało. Początkowo byłam szczęśliwa, bo wreszcie mogłam mieć lepszy kontakt z ojcem, ale szybko tego pożałowałam – przełknęłam ślinę, powstrzymując kolejny atak płaczu i mówiłam dalej. – Z czasem tata zaczął coraz częściej wychodzić wieczorem do kolegów. Wracał nad ranem całkowicie pijany. Zawsze musiałam czekać na niego ze śniadaniem. Gdy raz się zdarzyło, że zaspałam, wtargnął do mojego pokoju i… i wiesz Harry… on… on po prostu zaczął mnie bić. Potem stało się to rutyną. Za każdą źle zrobioną przez niego rzecz, to mi się dostawało. W szkole nie miałam kolegów, a tym bardziej przyjaciół. Trzymałam się z dala od wszystkich. Jednak rok temu poznałam chłopaka o imieniu Max – zadrżałam pod wpływem wypowiedzianego imienia i wspomnień z nim związanych. – Zaprosił mnie na kameralne przyjęcie urodzinowe. Początkowo nawet nie rozważałam kwestii pójścia. Z czasem jednak pomyślałam, że miło by było, gdybym choć na chwilę mogła oderwać się od szarej rzeczywistości, więc przyjęłam zaproszenie. Impreza przebiegała w miłej atmosferze i trochę się odprężyłam. Następnego dnia byliśmy umówieni na spacer, na którym Max spytał czy chcę zostać jego dziewczyną, na co entuzjastycznie odpowiedziałam, że tak. Chłopak wydawał się być bardzo miły i przyjazny. Nie mogłam bardziej się pomylić. Podczas pierwszej małej sprzeczki uderzył mnie. Oczywiście od razu zaczął mnie przepraszać, mówił, że nie chciał i mu wybaczyłam. Jednak zdarzało się to coraz częściej. Po każdym uderzeniu natychmiast następowały wylewne przeprosiny i obietnice poprawy. Czułam się podwójnie skrzywdzona przez los. Z jednej strony wiecznie pijany ojciec, a z drugiej chłopak sadysta. Postanowiłam, że muszę zerwać z Maxem. On, gdy to usłyszał, wpadł w furię. Ścisnął moje nadgarstki i zaczął krzyczeć, że jestem tylko jego i nie mam prawa od niego odchodzić. Zaczął mnie bić i gdy uznał, że już wystarczy, spytał czy zrozumiałam. Nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko pokiwać głową na znak, że wszystko jest już jasne. Poobijana wróciłam do domu. Minął tydzień od brutalnego pobicia. Postanowiłam skończyć z tym wszystkim. Od dziecka marzyłam o wyjeździe do Anglii. Miałam trochę odłożonych pieniędzy, więc po prostu się spakowałam i zostawiłam dawne życie. – Po moim pełnym emocji wywodzie spojrzałam na Harrego. Po jego twarzy spływała jedna, mała łezka. Później przemieniła się ona w kilka, a w końcu chłopak zaczął zwyczajnie płakać.
- Hej. Harreh, czemu ty płaczesz? Nie sądzisz, że w tym momencie to ja powinnam zanosić się spazmatycznym płaczem? Spójrz na mnie – powiedziałam, ale gdy mnie nie posłuchał podniosłam jego podbródek do góry i spojrzałam w pełne bólu oczy.
- Ja… Ja po prostu nie mogę uwierzyć w to, co mi powiedziałaś. Przecież to musiał być koszmar. Jak sobie teraz pomyślę z jakich powodów to ja płakałem, to robi mi się wstyd, a jednocześnie podziwiam twoją odwagę. Wiem, że znamy się tylko kilka dni, ale ja naprawdę cię lubię. To znaczy, chciałbym być twoim przyjacielem, chciałbym, żebyś mi zaufała.
- Też chcę być twoją przyjaciółką. A poza tym zaufałam ci już w momencie, gdy zaczęłam opowiadać o moim życiu. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło – powiedziałam, po czym pod wpływem impulsu przytuliłam się do Harrego, który instynktownie mnie objął. Długo siedzieliśmy w takiej pozycji i gdy rozluźniliśmy uścisk spojrzałam na godzinę. Była szesnasta o czym poinformowałam Stylesa, który przyjął wiadomość z niemałym zdziwieniem.
- Wiesz Imbriel… Ja mam jeszcze dwie godziny do wywiadu. Co byś powiedziała gdybym zaprosił cię na kawę?
- Zapewne bym się zgodziła.
- Aha. No to, sprawisz mi tą przyjemność i wybierzesz się ze mną do kawiarni?
- Oczywiście – odpowiedziałam i oboje wybuchliśmy śmiechem.
- No to chodźmy – powiedział wyraźnie szczęśliwy Styles.
Doszliśmy do małej i bardzo przytulnej kawiarenki. Ściany były pomalowane na różne odcienie brązu. Stoły były okrągłe, wykonane z drewna. Krzesła były o dziwo czerwone, co nadawało miejscu namiastkę elegancji.
- Podoba ci się? – usłyszałam pytanie.
- Tak, bardzo tu ładnie – odpowiedziałam entuzjastycznie.
- Cieszę się. Ja pójdę zamówić kawę, a ty zajmij nam jakiś stolik.
- Dobrze – odpowiedziałam, po czym zaczęłam przeczesywać salę wzrokiem w poszukiwaniu dogodnego miejsca. Wreszcie wybrałam jeden z wielu stolików i usiadłam. Po chwili wrócił Harry z dwoma parującymi kubkami kawy. Wzięłam łyka i poczułam słodki smak w ustach. Mmm, brązowy cukier, mleko i cynamon. Uwielbiałam to.
- Skąd wiedziałeś co mi wziąć? – spytałam podejrzliwie.
- Nie wiedziałem – powiedział, po czym szeroko się uśmiechnął. – Strzelałem. Cieszę się, że trafiłem.
- A ty co sobie zamówiłeś? – spytałam zaciekawiona.
- Ja kupiłem sobie gorącą czekoladę. Chcesz spróbować? – twierdząco pokiwałam głową, bo jeszcze nigdy jej nie piłam. Wzięłam kubek w ręce i spróbowałam napoju. Poczułam przyjemnie ciepły płyn podrażniający moje gardło. Czekolada była bardzo słodka, a ja lubiłam takie rzeczy, jednak zdecydowanie wolałam kawę.
- Pyszne, ale kawa jest lepsza - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
W kawiarni siedzieliśmy jeszcze pół godziny. Bylibyśmy tam dłużej, ale głód dawał się nam już we znaki, więc postanowiliśmy coś zjeść. Harry wybrał restaurację i zjedliśmy obiad. Potem niestety musieliśmy się pożegnać. Styles odprowadził mnie jeszcze pod hotel i czule przytulił.
- Do zobaczenia. – powiedział na odchodnym i szeroko się uśmiechnął. Odpowiedziałam tym samym i weszłam do hotelu. 

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 2, cz.1



ROZDZIAŁ 2, cz.1

Weszłam do hotelu i zapłaciłam za pokój. Dostałam klucz z numerem 34. Szybko znalazłam się przed właściwymi drzwiami. Weszłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Byłam strasznie zmęczona i praktycznie od razu zasnęłam. Spałam trzy godziny. Gdy się obudziłam, była  4:09. Postanowiłam się umyć i przebrać w piżamę. Ściągając sweter zobaczyłam jak z jego kieszeni wypadła karteczka. Czym prędzej podniosłam mały skrawek papieru i przeczytałam:

„Spotkajmy się jutro, zadzwoń do mnie i się umówimy. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko. Numer mojego telefonu jest z drugiej strony.”
 Rzeczywiście, gdy odwróciłam papierek ujrzałam wyraźnie napisany numer. Zastanawiałam się tylko kiedy on napisał tą wiadomość. Chyba nie nosi ze sobą na co dzień takich ”wizytówek”.

Nie wiedziałam co myśleć o tej informacji. Z jednej strony się cieszyłam, no bo która dziewczyna nie cieszyłaby się na spotkanie z Harrym. Ale to, że mam do niego zadzwonić przerażało mnie. Jak mam to zrobić, no przecież nie zadzwonię i nie powiem :

„Hej, jestem Imbriel, ta dziewczyna z klubu. Chciałeś się ze mną umówić”. Może w ogóle nie zadzwonię. Po prostu zapomnę o tym incydencie. Ale może będę miała okazje spotkać się z One Direction. Chyba nawet moja awersja do ludzi nie oprze się takiej pokusie. Po kilkugodzinnych przemyśleniach postanowiłam zadzwonić. Wybrałam właściwy numer i czekałam.

- Halo. – odezwał się głos w słuchawce.
- Hej, to ja. To znaczy jestem Imbriel, ja… no wiesz, miałam zadzwonić i się umówić.
- Z tej strony Jack. Nie pamiętam bym umawiał się z kimś wczoraj, ale chętnie zrobię to teraz. – powiedział jakiś starszy już mężczyzna.
- Ja… ja chyba pomyliłam numery. Przepraszam. – powiedziałam, po czym jak najszybciej się rozłączyłam.
Jeszcze raz spojrzałam na karteczkę i porównałam numer na niej napisany z tym, pod który zadzwoniłam. Byłam tak zestresowana, że pomyliłam 1 z 7. Już myślałam, że to Harry coś źle napisał, albo robił sobie ze mnie żarty. Zadzwoniłam pod właściwy numer i czekałam. Nikt nie odebrał.
Postanowiłam, że nie będę się już kładła. Była 8:00 i nie było sensu iść spać. Weszłam do łazienki i umyłam się. Wróciłam do pokoju po rzeczy i usłyszałam pukanie do drzwi.
- Chwilkę. – powiedziałam, po czym szybko się ubrałam i otworzyłam niespodziewanemu gościowi.
- Dzień dobry – powiedział wysoki, szczupły o wychudłej i bladej twarzy mężczyzna – mam nadzieję, że pani nie obudziłem…– przecząco pokiwałam głową – Och, co za ulga. Mam dla pani pilną wiadomość. Przyniósł ją przed godziną pewien młodzieniec. Przekazał mi, iż jeśli nie obudzi się pani do godziny ósmej, to mam panienkę obudzić. To jest ten liścik. – powiedział, wręczył mi zaklejoną kopertę i wyszedł, dyskretnie zamykając za sobą drzwi.
Powoli usiadłam na łóżku i zaczęłam otwierać list. Wyciągnęłam białą kartkę, na której zapisane było tylko jedno słowo: Czekaj.
Nie miałam pojęci od kogo była ta wiadomość, ani na co nadawca kazał mi czekać. W mojej głowie powstawało pełno scenariuszy. Postanowiłam jednak nie ekscytować się otrzymaną wiadomością i spokojnie zjeść śniadanie. Po posiłek udałam się do ”restauracji” naprzeciwko, o czym poinformowałam mężczyznę w recepcji, na wypadek gdyby ktoś o mnie pytał. Zamówiłam jedzenie i praktycznie od razu je dostałam. Po zjedzeniu niezbyt smacznej kanapki, postanowiłam powłóczyć się trochę po mieście. Gdy już chciałam wstać, do restauracji wszedł Harry. W lokalu było mało osób i na szczęście nikt go nie rozpoznał, przynajmniej taką miałam nadzieję. Styles usiadł naprzeciwko mnie i od razu rozpoczął rozmowę.
- Przepraszam, że nie odebrałem, ale nie mogłem.
- Dlaczego kazałeś mnie tak wcześnie obudzić?
- O nie. Naprawdę nie wstałaś do ósmej? Mogłem się tego spodziewać. Sądziłem, że jesteś rannym ptaszkiem i obudzisz się o siódmej, a potem przepadniesz w mieście jak kamień w wodę. – jeszcze długo by tak opowiadał, gdyby nie to, że mu przerwałam.
- Tak naprawdę, to w ogóle nie spałam od wczoraj. Nikt mnie nie obudził, aczkolwiek musiałam przyspieszyć swoje poranne ubieranie.
- Trochę mnie przestraszyłaś. No wiesz, taka gafa od razu na starcie. Wypominałabyś mi tą pobudkę do końca życia. – powiedział śmiejąc się.
- Jestem z tych co lubią wybaczać. – powiedziałam i również wybuchłam śmiechem. Nie z powodu sytuacji jaka zaistniała, ale z konieczności. Gdy tylko zobaczyłam śmiejącego się Harrego nie mogłam zrobić nic innego jak też zacząć się śmiać. Po kilku minutach oboje się uspokoiliśmy.
- Chodźmy stąd – powiedział Styles, po czym wstał i wyciągną do mnie rękę, którą złapałam mówiąc – Ok.
Zawsze byłam  nieśmiała i sama się sobie dziwiłam, że jeszcze nie uciekłam speszona całą tą sytuacją. Spoglądałam na Harrego raz po raz, aż wreszcie coś powiedział.
- Ty wiesz kim jestem, prawda? – spytał i spojrzał na mnie wnikliwie.
- Tak. – powiedziałam – Jesteś Harry - po czym starałam się unikać jego wzroku.
- Nie poznajesz mnie? – spytał z rezygnacją w głosie – To ja Harry Styles… z One Direction.
- Wiedziałam od początku, ale nie wiedziałam jak to powiedzieć, więc po prostu zachowałam to dla siebie. – powiedziałam speszona.
- Wiedziałaś i się na mnie nie rzuciłaś, nie zaczęłaś krzyczeć? A może krzyczałaś ze szczęścia w hotelu? Kto nie byłby szczęśliwy mając mój numer. – powiedział chyba bardziej do siebie, niż do mnie. Zdziwiła mnie jego pewność. Myślałam, że będzie mniej bezpośredni. On za wszelką cenę próbował wytłumaczyć sobie moją reakcję, a raczej jej brak.
- Po prostu byłam nieśmiała i nie wiedziałam co zrobić. Rozważałam nawet zapomnienie o całej tej sprawie. – powiedziałam i natychmiast tego pożałowałam. Na twarzy Harrego pojawił się smutek. Spojrzał  na mnie z wyrzutem i powiedział:
- Chciałaś o mnie zapomnieć?
- Nie o tobie, ale o całej tej sytuacji, o tobie nigdy nie mogłabym zapomnieć. – zaczęłam się tłumaczyć i poczułam się winna. Nigdy nie chciałam nikogo skrzywdzić.
- Może po prostu zapomnimy o tej rozmowie i pójdziemy do parku? – powiedział nieco już weselszy Harry.
- Dobrze. – zgodziłam się i dziarsko ruszyliśmy w kierunku  głównej alei.


poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 1



ROZDZIAŁ 1

Po dwugodzinnym locie wysiadłam z samolotu i nie miałam pojęcia co robić. Nie wiedziałam, w którym kierunku miałam się udać by dotrzeć do hotelu, więc ruszyłam w pierwszym lepszym. Prawie dwie godziny szwendałam się między różnymi uliczkami Londynu i nie znalazłam żadnego motelu. Zaczął padać deszcz, więc chciałam odnaleźć jakiekolwiek miejsce, w którym mogłabym się schować.  Była 1:03 gdy zobaczyłam klub, w którym odbywała się jakaś impreza. Wstęp był bezpłatny, więc weszłam bez większych przeszkód. Na ścianach porozwieszane było pełno plakatów z ogłoszeniami o zbliżających się występach. W klubie było kilka pokoi. Chodziłam od jednego do drugiego rozglądając się za miejscem, w którym mogłabym spokojnie usiąść. Nie wiedziałam jak, ale znalazłam się gdzieś na drugim końcu lokalu i nie mogłam znaleźć wyjścia. Od hałasu rozbolała mnie głowa i nie mogłam już wytrzymać, ale musiałam czekać aż trochę ludzi opuści klub, bym mogła wyjść. Usiadłam na podłodze i modliłam się, by ktoś wskazał mi drogę na zewnątrz. Chciałam nawet kogoś o to poprosić, ale nie miałam tyle odwagi. W Polsce nigdy nie byłam na żadnej imprezie i przez to,  towarzystwo, które bawiło się w tym lokalu, wydawało mi się brutalne. Gdy traciłam już wszelką nadzieję na wydostanie się stąd, usłyszałam pytanie:
- Wszystko w porządku? – powiedział jakiś męski głos.
- Tak – odparłam i dalej siedziałam. Nie miałam zamiaru z nikim dzielić się moimi rozterkami na temat niemożności znalezienia wyjścia. Czułam na sobie wzrok chłopaka, który uporczywie domagał się prawdy.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Chodźmy stąd, strasznie tu głośno. – powiedział, po czym wziął mnie pod rękę i wyprowadził z klubu. Byłam na świeżym powietrzu.  Pomyślałam, że gdyby nie ten nieznajomy, to siedziałabym w tym lokalu jeszcze ze trzy godziny. Byłam mu dozgonnie wdzięczna, ale z moją nieśmiałością nie odważyłam się powiedzieć tego na głos. Zresztą on nawet nie wiedział, jak ogromną przysługę mi oddał. Chłopak usłyszał ode mnie tylko skromne – Dziękuję – i już chciałam odejść, ale on złapał mnie za rękę i spytał:
- Za co mi dziękujesz i jak masz na imię? – po czym - chyba - na mnie spojrzał, ale nie byłam pewna, bo starałam się unikać jego wzroku. Chciałam, by już sobie poszedł, by zostawił mnie w spokoju. W pewnym sensie zachowywałam się jak dzikuska. Nie chciałam, żeby dotknął mnie chociażby koniuszkiem palca. Całe te przemyślenia trwały tylko kilka sekund.
- Imbriel – odpowiedziałam trochę speszona prostotą pytania i bezpośredniością człowieka, który je zadał. Odpowiedziałam tylko na drugie pytanie, a chłopak nie protestował, co, nie powiem, bardzo mnie ucieszyło.
- Hm… Ładnie. – powiedział wyraźnie ucieszony - Ja jestem Harry – gdy się przedstawił spojrzał na mnie wnikliwie, jakby oczekiwał, że zaraz wpadnę mu w ramiona i jeszcze raz zacznę wylewnie dziękować. Czułam się trochę skrępowana. Na szczęście było ciemno i, mam nadzieję, nie zobaczył wylewających się na moje policzki czerwonych rumieńców. Bałam się cokolwiek powiedzieć, ale w końcu się przemogłam.
- Na co tak patrzysz? – spytałam dość przyjaznym tonem – Dziękuję, że wyprowadziłeś mnie z tego lokalu, bo sama bym sobie nie poradziła, ale sądzę, że to już koniec naszej znajomości. Przepraszam, ale się spieszę. – powiedziałam to tak szybko, że Harry chyba nie zrozumiał, iż mam dość jego towarzystwa.
- Dokąd? – spytał nieznajomy. Był taki natrętny, wścibski i już sama nawet nie wiem jaki. Nie chciałam mu odpowiadać, ale w końcu nie wytrzymałam i po policzku spłynęła mi łza.
  Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wyjawiłam chłopakowi prawdę. Powiedziałam, że jestem z Polski, że poszukiwałam hotelu, ale natknęłam się na ten klub. W moich oczach pojawiły się łzy, już nie jedna, ale setki, tysiące. Sama nie wiem dlaczego, ale zaczęłam płakać. Harry otarł moją twarz rękawem i  powiedział, że zaprowadzi mnie do hotelu. Zgodziłam się, no bo cóż innego mogłam zrobić?
Chodziliśmy jakimiś podejrzanie ciemnymi uliczkami. Pomyślałam, że gdyby ten chłopak był psychopatycznym mordercą, to znalazł idealną ofiarę – mnie. Ja na dodatek opowiedziałam mu swoja historię. Zaczęłam się bać i ukradkiem spoglądałam na niedawno poznanego faceta. Spojrzałam na Harry’ego z ukosa i trochę dłużej zatrzymałam na nim swój wzrok. Przestraszyłam się, że to zauważył i teraz będzie się dopytywać po co na niego patrzyłam, że zacznie sugerować, że mi się podoba, a na coś takiego nie chciałam pozwolić. Jednak coś w jego twarzy mnie zastanowiło.
- Spójrz na mnie. – powiedziałam pod wpływem impulsu i od razu zrobiłam się purpurowa, ale chłopak bez żadnych komentarzy obrócił się w moja stronę i zdecydowanie czekał na jakąś reakcję. Nic nie powiedziałam, ale byłam pewna jednej rzeczy. Szłam pod rękę z Harrym Stylesem. Jak mogłam tego wcześniej nie spostrzec?
- I co? Zobaczyłaś coś ciekawego w mojej twarzy? – spytał żartobliwie, ale widać było, iż był zdziwiony tym, że nie wskoczyłam na niego, i nie zaczęłam obwieszczać całemu światu, że ten oto idący tu chłopak to Harry Styles. Z ciągłym zdziwieniem na twarzy doprowadził mnie on pod samo wejście do hotelu i pożegnaliśmy się. Długo jeszcze stałam i rozmyślałam o tym, co się wydarzyło.

piątek, 3 maja 2013

Prolog



PROLOG

Był zimny, deszczowy wieczór, siedziałam w starym fotelu, obitym czerwona tkaniną, popijałam gorącą czekoladę i myślałam. Myślałam o wyjeździe do Anglii. Planowałam to właściwie od urodzenia, jedyną przeszkodą były pieniądze, przynajmniej to sobie wmawiałam. Tak naprawdę to ja sama byłam tą przeszkodą. Nie wiedziałam dlaczego, nie byłam przecież z nikim ani z  niczym związana. Ani mentalnie, ani fizycznie. Chyba po prostu się bałam. Siedziałam tak i rozmyślałam, gdy nagle postanowiłam, że wyjeżdżam. Szybko spakowałam do walizki najpotrzebniejsze rzeczy i  wsiadłam do stojącej niedaleko taksówki. Pojechałam na lotnisko i kupiłam bilet do Londynu na 20:45. Miałam więc jeszcze tylko 10 minut. Szybko znalazłam odpowiednia bramkę i szczęśliwa wsiadłam do samolotu. Wreszcie wystartowaliśmy.