ROZDZIAŁ 1
Po dwugodzinnym locie wysiadłam z samolotu i nie miałam
pojęcia co robić. Nie wiedziałam, w którym kierunku miałam się udać by dotrzeć
do hotelu, więc ruszyłam w pierwszym lepszym. Prawie dwie godziny szwendałam
się między różnymi uliczkami Londynu i nie znalazłam żadnego motelu. Zaczął
padać deszcz, więc chciałam odnaleźć jakiekolwiek miejsce, w którym mogłabym
się schować. Była 1:03 gdy zobaczyłam
klub, w którym odbywała się jakaś impreza. Wstęp był bezpłatny, więc weszłam
bez większych przeszkód. Na ścianach porozwieszane było pełno plakatów z
ogłoszeniami o zbliżających się występach. W klubie było kilka pokoi. Chodziłam
od jednego do drugiego rozglądając się za miejscem, w którym mogłabym spokojnie
usiąść. Nie wiedziałam jak, ale znalazłam się gdzieś na drugim końcu lokalu i
nie mogłam znaleźć wyjścia. Od hałasu rozbolała mnie głowa i nie mogłam już
wytrzymać, ale musiałam czekać aż trochę ludzi opuści klub, bym mogła wyjść. Usiadłam
na podłodze i modliłam się, by ktoś wskazał mi drogę na zewnątrz. Chciałam
nawet kogoś o to poprosić, ale nie miałam tyle odwagi. W Polsce nigdy nie byłam
na żadnej imprezie i przez to,
towarzystwo, które bawiło się w tym lokalu, wydawało mi się brutalne. Gdy
traciłam już wszelką nadzieję na wydostanie się stąd, usłyszałam pytanie:
- Wszystko w porządku? – powiedział jakiś męski głos.
- Tak – odparłam i dalej siedziałam. Nie miałam zamiaru z
nikim dzielić się moimi rozterkami na temat niemożności znalezienia wyjścia. Czułam
na sobie wzrok chłopaka, który uporczywie domagał się prawdy.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Chodźmy stąd, strasznie
tu głośno. – powiedział, po czym wziął mnie pod rękę i wyprowadził z klubu.
Byłam na świeżym powietrzu. Pomyślałam,
że gdyby nie ten nieznajomy, to siedziałabym w tym lokalu jeszcze ze trzy
godziny. Byłam mu dozgonnie wdzięczna, ale z moją nieśmiałością nie odważyłam
się powiedzieć tego na głos. Zresztą on nawet nie wiedział, jak ogromną
przysługę mi oddał. Chłopak usłyszał ode mnie tylko skromne – Dziękuję – i już
chciałam odejść, ale on złapał mnie za rękę i spytał:
- Za co mi dziękujesz i jak masz na imię? – po czym - chyba
- na mnie spojrzał, ale nie byłam pewna, bo starałam się unikać jego wzroku.
Chciałam, by już sobie poszedł, by zostawił mnie w spokoju. W pewnym sensie
zachowywałam się jak dzikuska. Nie chciałam, żeby dotknął mnie chociażby
koniuszkiem palca. Całe te przemyślenia trwały tylko kilka sekund.
- Imbriel – odpowiedziałam trochę speszona prostotą pytania
i bezpośredniością człowieka, który je zadał. Odpowiedziałam tylko na drugie
pytanie, a chłopak nie protestował, co, nie powiem, bardzo mnie ucieszyło.
- Hm… Ładnie. – powiedział wyraźnie ucieszony - Ja jestem
Harry – gdy się przedstawił spojrzał na mnie wnikliwie, jakby oczekiwał, że
zaraz wpadnę mu w ramiona i jeszcze raz zacznę wylewnie dziękować. Czułam się
trochę skrępowana. Na szczęście było ciemno i, mam nadzieję, nie zobaczył
wylewających się na moje policzki czerwonych rumieńców. Bałam się cokolwiek
powiedzieć, ale w końcu się przemogłam.
- Na co tak patrzysz? – spytałam dość przyjaznym tonem –
Dziękuję, że wyprowadziłeś mnie z tego lokalu, bo sama bym sobie nie poradziła,
ale sądzę, że to już koniec naszej znajomości. Przepraszam, ale się spieszę. –
powiedziałam to tak szybko, że Harry chyba nie zrozumiał, iż mam dość jego
towarzystwa.
- Dokąd? – spytał nieznajomy. Był taki natrętny, wścibski i
już sama nawet nie wiem jaki. Nie chciałam mu odpowiadać, ale w końcu nie
wytrzymałam i po policzku spłynęła mi łza.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wyjawiłam chłopakowi
prawdę. Powiedziałam, że jestem z Polski, że poszukiwałam hotelu, ale natknęłam
się na ten klub. W moich oczach pojawiły się łzy, już nie jedna, ale setki,
tysiące. Sama nie wiem dlaczego, ale zaczęłam płakać. Harry otarł moją twarz
rękawem i powiedział, że zaprowadzi mnie
do hotelu. Zgodziłam się, no bo cóż innego mogłam zrobić?
Chodziliśmy jakimiś podejrzanie ciemnymi uliczkami.
Pomyślałam, że gdyby ten chłopak był psychopatycznym mordercą, to znalazł
idealną ofiarę – mnie. Ja na dodatek opowiedziałam mu swoja historię. Zaczęłam
się bać i ukradkiem spoglądałam na niedawno poznanego faceta. Spojrzałam na
Harry’ego z ukosa i trochę dłużej zatrzymałam na nim swój wzrok. Przestraszyłam
się, że to zauważył i teraz będzie się dopytywać po co na niego patrzyłam, że
zacznie sugerować, że mi się podoba, a na coś takiego nie chciałam pozwolić.
Jednak coś w jego twarzy mnie zastanowiło.
- Spójrz na mnie. – powiedziałam pod wpływem impulsu i od
razu zrobiłam się purpurowa, ale chłopak bez żadnych komentarzy obrócił się w
moja stronę i zdecydowanie czekał na jakąś reakcję. Nic nie powiedziałam, ale
byłam pewna jednej rzeczy. Szłam pod rękę z Harrym Stylesem. Jak mogłam tego
wcześniej nie spostrzec?
- I co? Zobaczyłaś coś ciekawego w mojej twarzy? – spytał
żartobliwie, ale widać było, iż był zdziwiony tym, że nie wskoczyłam na niego,
i nie zaczęłam obwieszczać całemu światu, że ten oto idący tu chłopak to Harry Styles.
Z ciągłym zdziwieniem na twarzy doprowadził mnie on pod samo wejście do hotelu
i pożegnaliśmy się. Długo jeszcze stałam i rozmyślałam o tym, co się wydarzyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz